Moja mania sów definitywnie jeszcze się nie zakończyła.
Ostatnimi czasy te puchate ptaszorki stały się niezwykle popularne.
Cieszy mnie to, bo znacznie łatwiej jest kupić teraz sowę solniczkę i pieprzniczkę, która przecież jest niezbędnym wyposażeniem kuchni każdej sowomaniaczki :P, niż jakieś 5 lat temu:).
Wczoraj wieczorem uszyłam filcową sowę, którą chce wprowadzić jako stałe wyposażenie mojej torebki. Ta akurat ma "nosić" moje witaminki.
Coś mi mówi, że ten "puchacz" do dopiero początek serii :). No bo przecież fajnie byłoby mieć taki pokrowiec na telefon, czy tableta.
Mój blog opowiada o tym czym się zajmuję, co projektuję i szyję. W ostatnim czasie są to przeważnie rzeczy dla dzieci, chociaż zdarzają się także "uszytki" dla mam:). Mam 2 wspaniałe córeczki Tosię (3 latka) i Polcię (1,5 roku), to one stały się moją główną inspiracją i motorem do działania. Zapraszam... będzie o tym, co Martyna wymyśla :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeżeli postanowisz zostawić ślad swojej obecności na moim blogu