Chwaliłam się (klik) Wam niedawno, że zamówiłam sobie własne metki.
Wczoraj zaraz przed rytuałem przygotowania Tosi do snu przyjechał kurier. W samą porę by na spokojnie się im przyjrzeć po położeniu Kierowniczki. Pudełko otwierałam bardziej podekscytowana niż opakowanie ulubionej czekolady ....a trzeba Wam wiedzieć, że to nie zdarza się zbyt często ;).
Zobaczcie sami.
Tak wygląda pierwsza wszyta sztuka, w filcowym "pudełku" na zabawki Tosi.
Mój blog opowiada o tym czym się zajmuję, co projektuję i szyję. W ostatnim czasie są to przeważnie rzeczy dla dzieci, chociaż zdarzają się także "uszytki" dla mam:). Mam 2 wspaniałe córeczki Tosię (3 latka) i Polcię (1,5 roku), to one stały się moją główną inspiracją i motorem do działania. Zapraszam... będzie o tym, co Martyna wymyśla :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cudne metki i świetnie się prezentują...muszę się postarać o swoje:-)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKoniecznie, fajna sprawa :)
UsuńZdradzisz gdzie zamówiłaś metki?? Szukam jakiejś firmy, ale wszędzie trzeba zamówić niebotyczne ilości za grube pieniądze. Będę wdzięczna ��
OdpowiedzUsuńZdradzisz gdzie zamówiłaś metki?? Szukam jakiejś firmy, ale wszędzie trzeba zamówić niebotyczne ilości za grube pieniądze. Będę wdzięczna ��
OdpowiedzUsuń