Jednak na prawdę nie wiem jak to się dzieje, że wracam ze sklepu z kolejnym kompletem.
Wczoraj w nocy... usiadłam do maszyny - TO WIEM, ale dlaczego znowu spod igły wyszedł komin?! Nie wiem, nie wiem... może lunatykowałam, a może to już jakieś uzależnienie?!
Czy istnieje jakiś udokumentowany przypadek szalikoholizmu?
Jak tylko uda mi się wykonać zdjęcia "na modelce" z pewnością się pochwale.
Poprzedni model komina, możecie zobaczyć tutaj.
Udanego dnia Wam życzę :)
Ależ on milutki, piękny! :)
OdpowiedzUsuńOj tak milutki i ciepluchny, bo z jednej strony polar minky, z drugiej dzianina dresowa. Oby się Tośce dobrze nosiło :). Bo ostatnio ma etap, że wszystko co jej założę na głowę natychmiast ściąga.
UsuńNo wlasnie koniecznie poprosze zdjecia na modelce, poprzedni swietny ten rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O zdjęcia na pewno się postaram.
UsuńDziękuję za odwiedziny :)
Tośka to ma z Tobą dobrze!:)
OdpowiedzUsuńśliczny! i te uszka! cudo!:)
Haha... dziękuję :)
UsuńTe kominy uzależniają, mogę się na nie gapić godzinami! ;) Ja królicze uszy już mam, teraz przymierzam się do misiowych. Ciekawe jakie u Ciebie będą następne? Bo podejrzewam, że jeszcze będą ;)
OdpowiedzUsuńPoczekamy - zobaczymy :)))
UsuńPiękny ten komin. I to zestawienie kolorów. Cudo.
OdpowiedzUsuńPRZECUDOWNYY :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:-)
Usuń